niedziela, 31 maja 2015

Miniaturka #1 "W pełni księżyca"

                      Zegar wybił północ, gdy Stiles wszedł do domu po ciężkim dniu w szkole, który był najgorszym w całym jego życiu. Wydarzyło się dziś tyle sytuacji, o których chciał zapomnieć, nie chciał do nich wracać, bo miał  już dosyć wszystkiego i wszystkich. Szczególnie jednym z jego zmartwień był jego bliski przyjaciel Scott, od którego usłyszał coś niewiarygodnego. Wyznał mu, że jest wilkołakiem. Nieprawdopodobne, a jednak. Gdy Scott powiedział mu to, co chciał powiedzieć, Stiles otworzył szeroko oczy i znieruchomiał. Przeszło mu przez myśl, że to kolejne kłamstwo, jakie usłyszał z jego ust. Od dawna okłamywał go w żywe oczy i obiecywał, że się zmieni. Wiedział, że tym razem to był kiepski żart z bajeczki o ludziach, którzy zmieniają się w wilka. Z drugiej strony mogłoby to być prawdziwe, ponieważ Scott nigdy nie był aż tak poważny podczas ich rozmowy. Stiles postanowił, że musi poznać prawdziwe oblicze jego przyjaciela jak najszybciej. Rzucił szkolny plecak z książkami na podłogę, ściągnął skórzaną kurtkę i szybkim ruchem zawiesił ją na wieszaku. Przez kilkanaście minut stał obok drzwi wejściowych cały czas myśląc o tym zdarzeniu. Cicho wszedł po schodach na pierwsze piętro. Nie chciał obudzić swojego ojca, który spędził dzień na służbie, ponieważ pracuje, jako szeryf na posterunku policji w centrum miasteczka Beacon Hills. Postawił pierwszy krok w swoim pokoju, po czym rzucił się na łóżko. W końcu mógł położyć się wygodnie i nieco odprężyć. Nadeszła ta chwila, w której Google miały pomóc mu w rozwiązaniu problemu. Zamyślony rozglądnął się po pokoju, czekając, aż laptop się włączy. Zobaczył swoje odbicie w lustrze, które stało nieopodal niego. Na ścianach wisiały ramki ze zdjęciami, na których był on i Scott wraz z rodziną. Potem wzrokiem przeszedł na drugą stronę pokoju, gdzie stało biurko z neonową lampką, którą wspominał jako prezent, który dostał od Scotta. W jego pokoju znajdowało się większość rzeczy, które kojarzyły mu się z najlepszym przyjacielem. Jeszcze kiedyś byli jak bracia, codziennie spędzali ze sobą czas, a przez ostatnie miesiące wszystko się zmieniło. Często miał nadzieję, że ich relacje się poprawią. Rozmyślał i patrzył zahipnotyzowany, aż pojawił się pulpit główny. Kliknął parę razy w myszkę, wystukał na klawiaturze słowa kluczowego "wilkołak". Pojawiło się wiele stron, blogów i artykułów o nadnaturalnych kreacjach albo jak to inaczej nazwali - potworach. Znalazł ciekawą i nieco przerażającą stronę nawiązującą do pradawnych wierzeń i mitycznych legend. Uważnie przeczytał, co do szczegółów.
-  "..Wyniki naukowców potwierdziły, iż choroba - likantropia występuje na obszarze niewielkim oraz może być spowodowana przez zagryzienie bądź zadrapanie przez osobę zarażoną. Innym określeniem dla tego typu choroby jest wilkołactwo." - oszołomiony Stiles przeczytał krótki fragment treści znajdujący się pod jednym z mitów.
Nie mógł dobrać słów, aby powiedzieć cokolwiek na ten temat, ponieważ wszystko się sprawdziło. Scott jednoznacznie mówił prawdę. Zaniepokojony chwycił swój telefon i  zadzwonił do przyjaciela. Usłyszał sygnał, który oznaczał, że nawiązał połączenie. Po sześciu sygnałach zabrzmiał chropowaty głos.
- Czemu dzwonisz do mnie o pierwszej w nocy?! - zapytał przyjaciel oburzony tym, że przerwano mu sen.
- Wierzę ci.. - rzucił pewnie Stiles.
- Mówiłem ci. Tym razem nie kłamałem. Jutro jest pełnia, więc nie możemy się zobaczyć. – odpowiedział powoli poważnym tonem, po czym się rozłączył nie czekając na reakcję nastolatka.
Ciśnienie przyśpieszyło, co raz szybciej, a serce zaczęło bić, co raz mocniej. Powietrze stało się cięższe, co utrudniało mu oddech. W końcu odczuł negatywną energię. Zdziwił się po chwili tym, dlaczego wspomniał o pełni. Utkwiła mu w głowie pewna informacja, że właśnie w tym czasie człowiek przemienia się w wilkołaka. Rozumiejąc przez to, co powiedział, pełnia będzie jutro. Nie mógł tak zwyczajnie tego zostawić, więc stwierdził, że będzie go obserwował cały dzień. Nie spuści go z oka nawet na sekundę. Zerknął na godzinę i doszło do niego, że jest już druga w nocy. Czas minął tak szybko, że tego nie zauważył. Ciekawość nie dawała mu spokoju, co się stanie ze Scottem w pełni księżyca. Mrugnął kilkakrotnie oczami, po czym jego powieki opadły w dół i w końcu zasnął.
                 Następnego dnia rozległ się huk wydobywający się z dworu od śmieciarki, która stała przed domem Stilesa. Po chwili nastolatek zaczął poruszać głową tam i z powrotem, hałas widocznie mu przeszkadzał. Otrząsnął się gwałtownie i wstał nagłym ruchem. Zapomniał nastawić budzika i pewnie znowu spóźni się do szkoły. Musiał przebrać swoje ciuchy, bo wczoraj nawet zapomniał o najważniejszych czynnościach życiowych takich jak kąpiel. Miał bardzo mało czasu, ponieważ musiał się spieszyć, aby zdążyć na pierwszą lekcję. Dzisiaj w planach miał ważne zadanie do wykonania. Śledzenie swojego przyjaciela. Jego obowiązkiem było to, aby dowiedzieć się nieco więcej o wyjawionym mu sekrecie. Po parunastu minutach był gotowy, aby wyjść. Przez głowę przebrnęła mu kolejna myśl, że jego główny cel może popsuć tylko jedno – nieobecność Scotta. Miał nadzieję, że tak nie będzie, ale podsumowując, wszystko miało pójść zgodnie z planem. Podszedł na przystanek autobusowy, wsiadł do środka pojazdu i ruszył w stronę Beacon Hills High School.
                  Na pierwszej lekcji algebry nie działo się nic ciekawego, ponieważ akurat na ten przedmiot Scott nie uczęszczał wraz z nim. Chłopak nie mógł skupić się tak jak wczoraj rozmyślając o wyznaniu Scotta. Patrzył prosto przed siebie na usta nauczyciela, które nie przestawały się poruszać. Nie docierało do niego to, co kto mówi, ponieważ miał ważniejsze sprawy na głowie.
- Stilinsky! Stilinsky! Zadałem ci pytanie! – doszły do niego krzyki nauczyciela, który wyglądał na złego powtarzając jego nazwisko bez przerwy. Stiles wrócił do rzeczywistości i zapytał zagubiony:
- Jakie pytanie?
- Już powtarzać nie będę! Zadanie karne na jutro. – orzekł wściekły nauczyciel, po czym wrócił do obliczeń z równań algebraicznych znajdujących się na tablicy.
                Minęły kolejne lekcje, na których nie było jego przyjaciela. Liczył na to, że w końcu się pojawi. Nadeszła chwila, kiedy nareszcie skończył bardzo długie i nużące lekcje. Mógł wrócić do domu, ale jego plany uległy zmianie. Stwierdził, że może go obserwować także spod jego domu. Z jednej strony miał ochotę położyć się w swoim łóżku, a z drugiej chciał śledzić Scotta. Obiecał, że tak łatwo się nie podda i ruszył autobusem w stronę dzielnicy, na której mieszkał jego przyjaciel. Już zachodziło słońce, a jeszcze niedawno mocno ono świeciło. Gdy znalazł się na miejscu, krok za krokiem poszedł do okna. Podglądał, czy jest ktoś w środku przez około godzinę. Świeciła się tylko jedna lampka w dużym pokoju. Zauważył, że Scott znajduje się na górze. Chciał w jakiś sposób go podsłuchać lub poobserwować, co robi. Przypomniał sobie, że za domem w starej drewnianej szopie była drabina, więc wyjął ją i złożył opierając o ścianę domu. Wspiął się, szczebel po szczeblu, aż dotarł na balkon. Musiał skulić się bardzo nisko, aby go nie zauważył. Co by było gdyby Scott zobaczył Stilesa wkradającego się do jego domu. Bokiem przystawił się do ściany i zerknął przez okno na oświetlone pomieszczenie. Scott siedział na łóżku wyprostowany i jedyną rzeczą, którą robił to patrzył na zegar, który wisiał naprzeciwko niego. Nastolatek podglądał go, lecz Scott nadal nie robił nic wyjątkowego, co mogłoby go zszokować. Zanudzony obrócił się rozglądając wokół siebie, było już ciemno. Na niebie widniał okrągły księżyc, który lśnił jak diament. Nadeszła ta pora, w której miało się coś stać. Stiles popatrzył do środka, a chłopaka już nie było na łóżku. Zaskoczony nastolatek nie wiedział, gdzie mógł zniknąć w ciągu paru sekund. Pokłonił się i oparł rękę o barierkę. Nagle przed nim zjawił się we własnej osobie Scott.
- Co ty tu robisz? – zapytał tajemniczo chłopak, który stał w cieniu przyglądając się Stilesowi.
- Przyszedłem w odwiedzinach.. Co tam u ciebie słychać? Czemu cię nie było w szkole? – wymamrotał kłamliwie Stiles. Wiedział, że dziś była pełnia i stanie się coś niewyobrażalnego, ale udawał, że wszystko było w porządku.
- Nie powinieneś tu przychodzić w tej chwili. – wyznał Scott grubym głosem. Nagle upadł na ziemię i zaczął kręcić się w różne strony. Złapał się za głowę i krzyczał, jakby go coś okropnie bolało. W oczach stawał się coraz większy, po czym ubrania opięły jego ciało i porwały się na kawałki. Długie brązowe włosy wyrosły na jego skórze zaledwie w kilka minut. Przekręcił twarz i popatrzył na wystraszonego Stilesa. Widoczne były jego kły, żółtozielone oczy i szpiczaste uszy. Całą jego twarz pokrywała sierść, tak jak resztę ciała. Wyciągnął dłonie na wysokość klaty, które były lekko zniekształcone. Palce dłuższe niż normalne, a zamiast paznokci miał ostre pazury. Pochylił głowę do góry i zawył do księżyca niczym mały szczeniaczek. Stiles po chwili wybuchnął homeryckim śmiechem, nie mógł się opanować. Śmiał się od  momentu, kiedy usłyszał wycie swojego przyjaciela do momentu, kiedy Scott groźnym wzrokiem patrzył na niego, jakby chciał go zabić. Uświadomił sobie, że to nie żart. Wiedząc o tym, że przed nim nie znajduje się już Scott tylko bestia, musiał jak najszybciej uciec. Drzwi od balkonu były otwarte, miał szczęście, ponieważ to była jedyna droga ucieczki w tej sytuacji. Wszedł do pokoju i zamknął drzwi balkonowe, po czym wyszedł z pomieszczenia na korytarz zamykając kolejne drzwi, aby wilkołak tak prędko się nie przedostał. Stiles nie myślał w tej chwili, tylko działał. Musiał ratować siebie przed niebezpieczeństwem, które zagrażało mu od strony przyjaciela. Złapał za poręcz i zjechał na barierce z góry na dół. Zawsze czekał na tą odpowiednią chwilę, kiedy nie będzie musiał użyć schodów. Gdy był na dole znalazł tylne wejście i nie zawahał się ich użyć. Wybiegł z domu znajdując się na tyłach domu, gdzie na szczęście było pusto. Wkroczył na teren lasu, ponieważ na głównej ulicy bestia dopadłaby go zbyt szybko. Pobiegł przez las, był to jedyny skrót, który prowadził do jego domu. Po krótkim czasie nastolatek na chwilę zatrzymał się w miejscu, ponieważ był już wyczerpany. Nie słyszał niczego ani nikogo, co mogłoby wyrządzić mu jakąkolwiek szkodę. Był blisko swojego domu, więc wrócił do biegu, podczas którego ciągle rozglądał się na boki i w tył. Wyszedł z obszaru lasu i rozpoznał swój dom. Odsapnął chwilę i pociągnął za klamkę, po czym znalazł się w cichym miejscu, w którym czuł się bezpiecznie. Zdjął swoje brudne ubrania i poszedł pod prysznic. Ciepła woda padała na jego plecy. Jego ręce były poharatane od gałęzi, które zadrapały mu także liczne miejsca. Woda zmyła krew, która płynęła z paru małych ran na jego szyi. Włosy kleiły się od potu, ale wtarł w nie szampon i dobrze umył. Ciało natarł mydłem, po czym spłukał się wodą i wyszedł z kabiny. Owinął ręcznikiem dolną partię ciała, poszedł do pokoju i położył na łóżku. Kolejna noc nieprzespana i znów stało się tyle sytuacji, o których chce najzwyczajniej zapomnieć. Nigdy nie uważał, że jego bliski przyjaciel mógłby go zabić i to dosłownie. Stwierdził, że jednak ten dzień był najgorszym w całym jego życiu.


_________________________________

Na wstępie chcę przeprosić za bardzo długą nieobecność, a przede wszystkim za 3 rozdział, którego nie napisałem, a miał się już dawno pojawić. Więc dodałem tą miniaturkę, czyli opowiadanie, które napisałem na polski jako zadanie dodatkowe. Pojawiło się masa błędów, ale mam nadzieję, że wybaczycie mi za to. Postaram się napisać kolejny rozdział, gdy nadejdzie koniec roku szkolnego, ponieważ wtedy będę miał wiele czasu, aby wziąć się za swoją wenę twórczą. Enjoy :)

1 komentarz:

  1. Tylko takie info, że czytam :D
    Mam nadzieję, że przez ten czas, kiedy nie pisałeś, poprawiłeś swój styl pisania i może masz nowy pomysł na rozwinięcie opowiadania z czarodziejami (tak, dokładnie, nawet w serialu miałam nadzieję że Stiles się jednak kimś okaże, fajnie by było, gdyby był czarodziejem :P)

    OdpowiedzUsuń