niedziela, 19 października 2014

#2 Powrót

   Rozdział dedykuję Verrsace, która zmotywowała mnie do dalszego ciągu pisania.


               
                  Czasami zachowujemy się inaczej, niż byśmy pragnęli, zazwyczaj mamy pełną świadomość tego, co popełniamy. Staramy się dokonywać dobrych wyborów, choć ostatecznie okazuje się, że są one złe. Najczęściej próbujemy jakoś się z tego wywinąć.. ale nie możemy, bo zgodziliśmy się podjąć ryzyko. Tak było w przypadku nastoletniej czarownicy. Nie miała pojęcia, że kiedykolwiek posunie się do takiego głupstwa. Oczarował ją młody wilkołak. To uczucie przyszło nagle. Nie spodziewała się, że parę minut wcześniej spotka kogoś "idealnego". Miał poczucie humoru, był śmiały, ale.. znała go zaledwie niecałą godzinę. Dziwne? Zdecydowanie połowa dziewczyn nie zakochiwała się tak szybko, a reszta robiła to za szybko i ona należała do tej reszty.
                   Zapomniała o wszystkich sprawach, a teraz na głowie miała kolejny problem. Układ. Derek wyjaśnił jej  szczegółowo, słowo w słowo. Chodziło o pewną zagadkę jak powiedział wcześniej. A dotyczyła ona odszukania pewnej osoby, na której mu zależało. Jego imię i nazwisko brzmiało Mason Greybeck. Tak, to był jej "eks"! Zszokował ją fakt, że wilkołak poszukuje drugiego wilkołaka.. z Nowego Jorku. Nie wiedziała, co robić i co myśleć. Cóż zgodziła się. Ze swoim chłopakiem zerwała przed wyjazdem do Beacon Hills. Wręcz to było niemożliwe, aby miał się tu pojawić. Może chodziło mu o inną osobę? Była pewna, że to właśnie on. Nie chciała już go widzieć, przecież zaczęła nowe życie. Nie potrzebowała go i tyle. Teraz była oczarowana innym mężczyzną. Istniało jeszcze jedno wyjście. Znów chodzić z Masonem. Ale dlaczego? Na początku wiedziała, że chłopak się ucieszy, gdy przyjedzie w to miejsce. Derek planował utworzyć własną watahę. Śmiesznie to brzmiało. Podobno w mieście znajduje się mnóstwo istot nadnaturalnych. Po co chciał sprowadzać kogoś innego z Nowego Jorku. Ta myśl kłębiła się w głowie. Nadal nie rozumiała, po co był mu potrzebny Mason i ona. Miała zamiar się dowiedzieć i na pewno nie zlekceważy układu. 
                  Szła wielkimi krokami w stronę swojego liceum. Czuła, że jest spóźniona. Nie wiedziała, co ją spotka, gdy przyjdzie później. Miała nadzieję, że nikt ją nie ukarze za takie zachowanie się wobec nowego dnia w nowej szkole. Nie dopuszczała do siebie tej myśli. Była wzorową uczennicą, więc nauka i nauczyciele byli dla niej ważni. Zależało jej na dobrych ocenach i świetnej średni na koniec. Gdy dotarła na miejsce zobaczyła wychodzących uczniów z budynku, który był oddzielony od całości. Podejrzewała, że to hala. Rozpoznała swoich braci i podbiegła jak najszybciej mogła. Zdziwiony Stiles wyrzucił:
- Gdzieś ty do cholery byłaś?!
- Gdzieś. Nieważne. Teraz powiedzcie mi, czy akademia się skończyła? - ukrywała przed nimi, co ją spotkało.
- Trwa jakieś przedstawienie i wszyscy zaczęli wychodzić. Chyba nikogo to nie interesuje. - odpowiedział z niechęcią.
- Oszaleliście?! W tej chwili wchodzimy tam do środka i oglądamy to przestawienie do końca! - wykrzyknęła, po czym parę osób się na nią dziwnie popatrzyło - Bo inaczej wszystko powiem tacie i nie będzie miło! - dodała ostro.
- Nie bądź taka uparta. Jak chcesz to idź, my zostajemy! - zabrał głos najmłodszy. Stiles mruknął do niego okiem, że dobrze kombinuje.
- Ja uparta?! O nie.. - wkurzona chwilę zastanawiając się wypowiedziała zaklęcie - Corpora Regre!
Bracia stanęli jak osłupieni, nie mogli się ruszyć w żadną stronę. Nie czuli własnych ciał.
- Od teraz mogę wami kontrolować, a więc ruszcie się. - oświadczyła Faith ze złowieszczym uśmieszkiem.
- Jeszcze się zemścimy.. - wymamrotał przez zęby Stiles. Niespodziewanie jego ciało samo w sobie poruszyło się i wolnymi krokami przeszedł parę metrów. Nie potrafił się przeciwstawić. Więc odpuścił walczenie ze samym sobą. Magii nie da się pokonać.
                 Ciuchy Faith były ubrudzone ziemią, a piasek przykleił się tu i ówdzie. Wczoraj przygotowała piękną sukienkę na dzisiejszy dzień. Trochę wstydziła się tak wejść, ale nie było już czasu, więc otrzepała się i poprawiła włosy. W dodatku nie pamiętała zaklęcia na zmianę ubioru. Razem weszli do wnętrza sali gimnastycznej, na ławkach siedziało niewiele osób. Szybko zajęli pierwsze lepsze miejsca. Dziewczyna rozglądała się wokół. Hala była dosyć wielka, aby pomieściła setki osób. Bez przesady, ale spokojnie wszyscy uczniowie liceum mogli zmieścić się w tym pomieszczeniu. Wspomnę, że jednakże nie było wszystkich.
                Na przedstawieniu nie działo się nic specjalnego; zwykłe występy 3-klasistów. Śpiewali, grali na instrumentach oraz przedstawiali swoje talenty. Jak mówiłem nic specjalnego.
Po zakończeniu czar prysnął. Bracia nareszcie mogli robić, co tylko chcieli.
- Dziękuję ci siostrzyczko! W końcu możemy iść do domu! - ogłosił zdesperowany Liam.
- Musimy jeszcze wziąć plan lekcyjny.. - wyszeptał najstarszy z rodzeństwa kręcąc oczami. Siostra zgodziła się ze słowami Stilesa. Poszli do sekretariatu, który znajdował się zaraz na wejściu do szkoły. Grzecznie zapytali się sekretarki. Na jej bluzce przyczepiona była plakietka z napisem Shorts. Tak brzmiało nazwisko kobiety; dyrektor powiedział, aby się zgłosić do niej. Każdy z nich otrzymał wykaz lekcji. Czekali tylko, aż zacznie się nowy dzień, aby móc zaprzyjaźnić się z innymi. Byli ciekawi, kto i co ich jutro spotka.


***

                Nastolatek otworzył drzwi i wszedł do domu. Był zadowolony, że zacznie ostatnią klasę, ale to równało się z ogromnymi problemami. Derek. Peter. Lydia. Malia. Miał więcej kłopotów niż by się spodziewał. Przynajmniej jego wakacje spokojnie minęły, było kilka niebezpiecznych sytuacji typu Benefactor tak zwany Dobroczyńca i Berserkerzy, którymi kontrolowała Kate. A jeszcze śmierć Allison. Nadal nie potrafił pozbierać się po jej odejściu. Wciąż kochał dziewczynę, lecz związek doprowadził do takiego stanu, że zerwanie było jedynym i najlepszym rozwiązaniem. Łowca i wilkołak nie tworzyli dobrego połączenia. Isaac (który także odszedł) nie przejął się tak jak Scott, ale kochał młodą łuczniczkę. Cóż, odejście jego miłości naprawdę nie przyjmowało tej wiadomości. Teraz zastąpiła ją piękna azjatka - Kira Yukimura. Tak naprawdę on i ona nie wiedzieli, że są razem. Ten status uzyskali dzięki miłosnymi spojrzeniami, słodkimi słowami, a później namiętnymi pocałunkami. Ukrywali to, bo wstydzili się komukolwiek powiedzieć. Kitsune i wilkołak razem tworzyli niezłą nadnaturalną parę.
                Zauważył po chwili, że nie ma nikogo. Nie podejrzewał, gdzie jego mama może się podziewać. Pomyślał o sąsiedzie, ale co tak długo robiłaby u mężczyzny? Gwałciciel? Niee. Wyczułby, że dzieje się coś złego. Jest Alfą, więc poradziłby sobie z najtrudniejszym i z najgorszym. Kilka minut później drzwi zostały ponownie otwarte. Tym razem przez Melissę.
- Hej mamo i jak tam? - zapytał z zaciekawieniem.
- A nic.. dobrze.. dobrze.. - odpowiedziała zmieszana kobieta. Była do tego lekko onieśmielona, a przy tym speszona.. i wielce szczęśliwa.
Chłopak coś podejrzewał, ale nie złego. Wręcz przeciwnie - coś dobrego. Nie przejął się za bardzo, dlatego poszedł do swojego pokoju nie przeszkadzając swojej matce. Chciał dać jej spokój póki była dziwnie szczęśliwa. Każdy inny rozpoznałby, że jest zauroczona czy zakochana, lecz nie Scott. On miał własny nadprzyrodzony świat, w którym żyły różnorakie istoty i przyszedł czas, aby się nimi zająć.


***

               Czarodzieje dotarli do domu. Liam jeszcze był na nią wkurzony, a Stiles miał planować zemstę, lecz chyba zapomniał o tym incydencie. Każdy z nich skręcił w innym kierunku, gdy przekroczyli drzwi. Faith poszła do kuchni, a bracia zniknęli w mgnieniu oka. Na pewno teraz znajdowali się w swoich pokojach.

                Dziewczyna zgłodniała, więc postanowiła przyrządzić kolację dla siebie i rodziny. Przy okazji coś szepnęła niewyraźnie pod nosem. Ojciec siedział na jego ulubionym fotelu, oglądał telewizję, zmieniając kanał po kanale i zerknął na córkę.
- Tak? - spytał niepewnie.
- Znowu zaczęli.. - rzuciła zdeterminowana 18-latka, która miała po dziurki w nosie tych smarkaczy.
- Ach.. Zobaczysz, dorosną i będzie w porządku. - zawsze, gdy to słyszał od razu wiedział, że chodzi o synów i zawsze dawał tą samą odpowiedź.
- Taa. Trzeba czasu. Za niedługo podam kolację, jesteś głodny?
- Raczej nie. Wychodzę zwiedzić okolice i wrócę za niedługo. - wyznał.
Chciała mu powiedzieć, co ją spotkało z samego rana, ale niestety nie mogła. Było jej zakazane wyjawienie sekretu układu. Zaliczał się jeszcze Mason, bo razem z Derekiem mieli go "odnaleźć". Mniej prawdopodobne, ale możliwe.
                Po posiłku Faith zajęła się szkołą. Spakowała zeszyty, książki i segregatory, które będą jej potrzebne na jutro. Nie mogła się doczekać, aby poznać nowe środowisko. Czekała, aż coś się wydarzy. Rozmyślała cały dzień o tym. Od rana do wieczora. Obraz rozmazywał się przed nią. Jak przez zaparowaną szybę. Ziewnęła i delikatnie upadła na ziemię. Nie zauważyła, że robi się śpiąca i błyskawicznie zasnęła.


***

                Krople deszczu biły po parapetach. Woda spływała strumieniami po szybie.

Właśnie tak zaczął się wrzesień za oknem. Wczoraj było lepiej, ale dziś znacznie gorzej. Na zewnątrz panował półmrok. Chmury brnęły po zachmurzonym niebie. Szaro i ponuro.
               Dziewczyna zaczęła wybudzać się ze snu. Hałas jej w tym pomagał. Nagle ocknęła się i potrząsnęła głową. Sekundę później podniosła się i przestraszyła. Kompletnie zapomniała o nastawieniu budzika, a poza tym nie wiedziała, że zasnęła. Leżała na ziemi i nawet nie czuła, że jest twardo. Prędko zobaczyła, która godzina. Miała czas, więc pobiegła do łazienki z rzeczami do przebrania. Ogarnięta zeszła do kuchni. Wszystko miała przygotowane. W dodatku zrobiła sobie lunch. Obydwoje bracia siedzieli na dole, a ojciec jeszcze spał, bo miał na późniejszą godzinę. Zatem bez problemu mógł się wyspać. Rodzeństwo razem wyszło z domu. Tak się składało, że cały czas byli ze sobą. Kochali się a równocześnie nienawidzili. Musieli trzymać się razem szczególnie, dlatego że nie znali terenów. Każdy szedł trzymając parasole. Liam znajdował się bliżej Stilesa w tyle. Faith była z przodu. Prowadziła ich ponadto, że orientowali się w tej drodze, która kierowała do szkoły. Znowu tak jak poprzedniego dnia znalazła się przed budynkiem, ale nie była zmuszona do szukania bachorów w tłumie. Stali za nią. Patrzyli się na jeden obiekt. Liceum. Zupełnie nie wierzyli, że zaraz tam wejdą i zobaczą nowe twarze. Interesujące było to, czy uda im się zdobyć zaufanie wobec innych. Przyjaźnie, miłości? Wszystko zaczynało się właśnie w tym momencie.
              Zrobili "wejście". Weszli do środka z precyzją. Obawiali się co nieco, ale poszło im gładko. Rozeszli się, aby znaleźć swoje szafkę. Na korytarzach w niektórych miejscach stały tablice z ogłoszeniami. Schody prowadzące na piętro i wiele drzwi do sal, w których miały odbyć się pierwsze lekcje w tym roku szkolnym.
            Stiles odnalazł swoją szafkę, gdzie rozpakował parę książek i zeszytów. Zatrzasknął drzwiczki i powtarzał kod w głowie, aby potem wyjąć z powrotem swoje rzeczy. Przez przypadek mówił na głos to co myślił i stojący obok niego chłopak zaśmiał się.
- My się chyba znamy.. - stwierdził czarodziej.
- Tak, tak. Wczoraj pokazałem ci, gdzie mamy iść. Pamiętasz? - powiedział z ciągłym uśmiechem na twarzy.
- A! Wielkie dzięki.. Jestem Stiles. - przedstawił się, po czym podał dłoń nastolatkowi.
- Scott, jak już wiesz. - chwycili się nawzajem. Nagle przypłynął w ich krwi pewien rodzaj siły bądź mocy. Bardzo niespotykane. Poczuli siebie tylko przez zetknięcie się. Chłopakowi błysnęły oczy, z brązu na rubinowy kolor. Nie potrafił tego powstrzymać. Nie mogło dojść do jego przemiany, więc zakrył ręką twarz.
- Wszystko w porządku? - spytał z niepokojem przyglądając się nowemu koledze. Był czarodziejem, więc mógł wyczuć, że jest jakąś kreaturą pochodzącą z nadnaturalnego świata.
- Czym jesteś? - zapytali jednocześnie patrząc na siebie. Scottowi udało się opanować przemienienie. Na szczęście do tego nie doszło.
- Wilko..
- Czarodziej. - przerwał mu, po czym uśmiechnął się jeszcze bardziej. Dla niego było to coś odjazdowego, że od teraz mógł kumplować się z wilkołakiem.
- Witaj w klubie. - zażartował, a zarazem zmienił mimikę twarzy od powagi sytuacji.


***

          Pisk kredy rozdrażnił wszystkich uczniów znajdujących się w sali. Starszy mężczyzna po chwili z wejściem znalazł się przy biurku oraz wielkiej tablicy.

- Witam, jestem waszym nowym nauczycielem. Nazywam się Tom Evans. Będę was uczył języka angielskiego. Zacznijmy więc od zasad panujących w szkole, klasie oraz na lekcjach.               Niektórzy nie słuchali i nie czuli większej chęci do tego. Chłopacy rzucali czymś po klasie, gdy tylko nauczyciel patrzył na kartkę, aby przeczytać kilka ważnych informacji. Dziewczyny rozmawiały i plotkowały na temat nowej uczennicy  imieniem Faith. Czarownica uważnie słuchała i nie zwracała uwagi na innych, gdy nagle ktoś rzucił w nią papierkiem zawiniętym w kulkę. Zignorowała to, ponieważ chciała zachować spokój. Nie miała zamiaru wrzynać od razu kłótni z nieznanymi jej dotąd osobami. Chciała tylko dowiedzieć się, jaki panuje poziom nauczania przedmiotów. Ostatecznie ktoś inny dotknął ją palcem z tyłu. Odruchowo obróciła się i zapytała z rozdrażnieniem:
- O co chodzi?
- Wydajesz się miłą osobą i chciałabym ci potowarzyszyć lub porozmawiać, jeśli chcesz. - powiedziała nastolatka o rudawych włosach. - Jestem Lydia. - dodała.
- Jestem Faith. - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. Ucieszyła się, że na wejściu może mieć przyjaciółkę. Brakowało jej tego przez wakacje, a najbardziej Harper, która rozumiała i pomagała jej w trudnych chwilach. Znały się od małego. Widziały się codziennie, chodziły na zakupy i wszystko robiły tylko razem. Niestety musiały zakończyć przyjaźń, było to bolesne dla obu. Życie trwa dalej i niektóre rzeczy trzeba zapomnieć, aby nadal funkcjonować. Planowały stworzyć własną przyszłość. Teraz już nic nie było ważne. A jednak, ważne tylko nowe więzi z innymi. Wspominała sobie cały czas, że zaczęła życie na nowo. Słowo "nowe" tkwiło w jej głowie, powtarzała je bez przerwy. Nie potrafiła przestać, znowu i znowu.
         Dziewczyna powróciła do ciągu lekcji. Większości informacji nie zapamiętała, ale starała się dokładnie skupić, aby nauczyciel wiedział, że zależy jej na szkole, ocenach i przede wszystkim swojej opinii.
Zerknęła przez okno, czy dzieje się coś interesującego. Nudzenie Pana Evansa ją dobijało, robiło się bardziej gorąco, chwyciła T-shirt i lekko nim powiała. Był przyklejony do ciała. Chciała ochłodzić skórę, by poczuła się lepiej. Wręcz przeciwnie, zrobiło jej się słabo. Słowa z ust mężczyzny stojącego na środku zaczynały szumieć, obraz przed nią rozmazywał się, pociemniał aż stał się intensywnie czarny jak smoła. Rozluźniła wszystkie mięśnie i upadła.
Na zimną, twardą podłogę.


***


      Pan Yukimura wziął się za opowieść o starożytnych cywilizacjach podczas, której wyciągnął mapy i rozwiesił na tablicy, wziął krótki drewniany kij z ostrą końcówką i po kolei pokazywał różne obrazki oraz ważne miejsca historyczne. Właśnie tak zaczęła się lekcja historii. Lekcja najstarszych klas liceum. Stiles siedział na tyle obok Scotta w środkowym rzędzie. Stiles był przeciętnym uczniem, lecz starał się czasami o dobre wyniki w nauce, aby ojciec nie musiał się martwić. Pomimo tego, że w poprzedniej szkole jego najlepszym kolegą był kujon Justin. Byli zgranymi przyjaciółmi, ale często się ze sobą kłócili i często godzili się zaraz po sprzeczce. Siedział cicho, dopóki jego nowy kolega zaczął pokazywać mu osoby, które się znajdują w sali.
- To jest Malia. - wskazał palcem na dziewczynę o jasnych włosach, która po chwili lekko obróciła się w stronę chłopaka. - Jest kojoto-wilkołakiem i trzyma z nami. - szybko objaśnił.
- Co ty wyprawiasz Scott? - zapytała z podenerwowaniem. Nie pozwoliłaby sobie na wydanie jej nieludzkiej rasy tak jak inni.
- Niee.. nic. To jest czarodziej, rozumiesz? Jest tacy jak my, w pewnym sensie. Teraz może być z nami. - wyjaśnił po raz kolejny tym razem z lekkim podnieceniem.
- Oo! Nigdy nie znałam osobiście czarodzieja! Uwielbiałam Harry'ego Potter'a, gdy byłam mała, czy ty też taki jesteś? - zachwycona zapytała.
- Nie, nie jestem taki jak Harry Potter. - zaśmiał się cicho, aby nie dostać uwagi od Pana Yukimury. Nastolatka pokiwała głową znacząco i wróciła do pozycji, w której przed chwilą była. Scott znowu wskazał palcem na nową osobę, kolejną dziewczynę, która siedziała po lewej stronie.
- A to jest Kira.. moja.. - nie dokończył zanim Stiles wyrwał się i spytał:
- Czym jest?
- Emm.. to kitsune. Lisica. Elektryczna kobieta. - zagryzł wargę, a zarazem ponownie się zaśmiał.
- Ej, Scott?! - nastolatka podobnie zareagowała jak Malia. Miała czarne włosy, skośne brązowe oczy i wąskie usta.
- Nie bój się, nie zdradziłem nas z byle kim. To czarodziej. - miał trochę dość wyjaśnień każdemu z osobna, lecz na szczęście to była ostatnia osoba. Wytłumaczył jej najważniejsze rzeczy, które miał do powiedzenia, między innymi, że jest córką ich nauczyciela, przeprowadziła się z Japonii i wiele innych ciekawostek.
         Lekcja minęła błyskawicznie, nie zauważyli, że czas prędko minął. Więc byli zadowoleni, że mogli zacząć godzinną przerwę na lunch. Stiles automatycznie wstał z ławki tak jak wszyscy i poszedł za Scottem. Był zainteresowany sekretnym światem jakie prowadzi wilkołak. Jak on funkcjonuje? Witały go nowe pytania bez odpowiedzi, ale miał je za chwilę wysłuchać. Szli korytarzem, na którym panowało duże zamieszanie. Przebijali się przez długi tłum, niektórzy pchali się nawzajem po to, aby tylko przejść. A niektórzy wszczynali bójki z jakimiś grupkami gangsterskimi i nie kończyło się to dobrze. Chłopak przyglądał się innym, każdy posiadał specyficzny typ urody oraz inne korzenie, po czym to można było odgadnąć, że ten człowiek jest Afroamerykaninem, Azjatą bądź Hindusem. Nagle znalazł się w ogromnym pomieszczeniu, które zwą stołówką. Na ścianach leżała biała tapeta z czerwonymi paskami. Wszędzie stały ławki, które były zajęte przez grupki podzielone na różne kategorie. Nie czuł się inaczej, ponieważ było tu jak w typowej szkole. Podeszli do bufetu, aby nałożyć jedzenie. Kucharka podała im coś brązowego w misce, po czym przesunęli się w bok by wziąźć jabłko, babeczkę i napój. Nie wymienili ani słowa, wyszli na zewnątrz drugim wyjściem. Odszukali Malię i Kirę, a koło nich siedziała jeszcze jedna dziewczyna. Zbliżali się do nich krok po kroku, Stiles co raz bardziej przyglądał się nowej dziewczynie. Ciekawe, czym ona była? Kolejne pytania przychodziły z łatwością, a zaraz miał poznać na nie odpowiedzi. Dosiadł się do Scotta i nadal patrzył prosto w oczy rudowłosej.
- I to jest Lydia. - wypowiedział niewyraźnie gryząc jabłko. Dziewczyny także były ciekawe postacią jaką jest czarodziej. Ukradkiem spoglądały na niego jedząc budyń, który okazał się tą brązową papką od kucharki.
- A więc, wtajemniczymy naszego nowego gościa? - spytał na początek podkradając frytkę z talerza Kiry.
- Scott, mogłeś zapytać ty żarłoku. - westchnęła azjatka przechodząc do innego tematu - ..Co cię sprowadza do Beacon Hills? - kolejne pytanie, na które nie odpowiedział Dowell. Utopił się w brązowych oczach rudowłosej piękności. Po chwili otrząsł się i wypalił:
- Coś mówiliście?
- Tak, opowiedz nam coś o sobie. - zmieniła pytanie czarnowłosa chwytając Lydii, żeby też się obudziła. Po prostu zatrzymali się, jak gdyby czas nie istniał.
- Właśnie, opowiedz nam coś o sobie. - Lydia zgodziła się z Kirą, po czym zaczęła swój lunch.
- Em.. Ja? Przeprowadziłem się tutaj z Nowego Jorku, dlatego że mój ojciec znalazł tu dobrze płatną pracę, a miał dość tłoku i chaosu w największym mieście na świecie. Ledwo wytrzymywał. Ostatecznie puściły mu nerwy i znaleźliśmy się tu, a był to nie najgorszy pomysł. Mam rodzeństwo, które też chodzi tu do liceum. Siostra Faith..
- Faith! Chodzę z nią na angielski, bardzo miła osoba. - przerwała mu. - Możesz mówić dalej, przepraszam. - stwierdziła, że popełniła błąd. Znów popatrzyła mu prosto w oczy tak jak wcześniej. Przyciągali siebie jak magnez, tylko wzrokiem.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się odsłaniając rząd białych zębów. Słońce rozjaśniło jego twarz, co uczyniło go bardziej przystojnym niż był. - Mam też młodszego brata Liam'a 1-klasistę, możliwe, że go znacie, ale do rzeczy. Co tu robią wilkołaki i te wszystkie kreatury? Jak i po co? Macie jakiś ważny cel? - dodał nie wytrzymując tego, więc spłynął falą męczących go pytań.
- Haha. Niestety ci nie odpowiem, ponieważ dowiesz się z czasem. - zachichotał, po czym spoważniał i odpowiedział szczerze.
***

                Spadała, spadała i spadała. Nie widziała nic poza pustką otaczającą ją z każdej możliwej strony. Czuła prędkość z jaką spadała, a nieoczekiwanie przypłynęły wszystkie negatywne emocje: strach, lęk, przerażenie, panika. Gwałtownie uderzyła w kamienną posadzkę. Otworzyła oczy i znalazła się zupełnie gdzieś indziej, w gabinecie pielęgniarki. To był sen, stwierdziła po sekundzie. Słońce mocno na nią świeciło, co od razu pomogło jej wybudzić się z całkowitego snu. Znaczy koszmaru, który doświadcza prawie codziennie. Oparła się o miękką poduszkę leżącą obok niej i wstała, aby sprawdzić co tak na prawdę się dzieje. Rozglądnęła się wokół, w pomieszczeniu nikogo nie było. Nie chciała stać w jednym miejscu, więc poszła w stronę drzwi. Pociągła za klamkę i zrobiła krok na przód, na korytarzu także nikogo nie było. Nie czuła się najlepiej i nadal kręciło jej się w głowie. Przypomniała sobie, że zemdlała na lekcji angielskiego. Zrozumiała, dlaczego musiała tu trafić. Nie dała rady w uczestniczeniu następnych lekcjach, zatem wyszła z budynku. Jej kierunkiem był teraz dom. Poruszała się boczną stroną ulicy. Było jej ciężko, z trudem szła i szła. Trwało to wieczność, obraz zamazywał się jej co jakiś czas. Popatrzyła na swoją dłoń. Miała sześć palców. Na szczęście przywrócił jej się normalny obraz, oddychała swobodniej, lecz nadal z ciężarem. Nie wiedziała, co było z nią nie tak w tej chwili. Chciała tylko znaleźć się w swoim pokoju i położyć się wygodnie w ciepłym łóżku. Prześladowało ją teraz zupełnie coś innego. Sprzeczne myśli, które nigdy wcześniej się nie pojawiały. Nie miała pojęcia, co oznaczają, ale szła dalej. Powoli, ale była bliska celu. Poczuła czyjś dotyk na swoim ramieniu. Ktoś chwycił ją delikatnie, pomimo iż ta osoba miała dużą dłoń. Potem poczuła dotyk na brzegu drugiego ramienia. Ktoś macał ją po skórze, zachowując delikatność. Ręce znajdowały się teraz na jej szyi. Przesuwały się do góry i po chwili były na jej powiekach. Nic nie widziała.

- Zgaduj. - odezwał się głos za nią.
- Kto to?! - krzyknęła wkurzona dziewczyna.
Osoba zdjęła ręce z jej twarzy i chwyciła Faith za biodra obracając ją o sto osiemdziesiąt stopni. Popatrzyła się na mężczyznę i uśmiechnęła się fałszywie.
- Mason! Jak dobrze cię widzieć..





_________


Cześć wszystkim! Przepraszam za długi okres czekania na ten rozdział, który pewnie znów mi nie wyszedł. Męczyłem się z nim dwa miesiące, ale proszę już jest. Zastanawiam się, kiedy następny (?)
Verrsace mówi, że 4. ma się pojawić do grudnia, bo inaczej napisze za mnie i wtedy wyjdzie najlepiej. Oceniajcie, piszcie, cokolwiek :)

Dziękuję za dużą liczbę wyświetleń i mam nadzieję, że to się nie zmieni :D

~ Jasper ~


17 komentarzy:

  1. Maison <3
    Jeju podoba mi się ... Na prawdę fajny początek opowiadania. LYDIA <3 love love love love. Mogłam się pośmiać co wiesz i oczywiście popłakałam się na końcu. Heheheh ze szczęścia bo Stiles i Lydia .
    Kckckck
    Omg.
    Tyle emocji.
    Hipnotajzing.
    Na prawdę chce abyś pisał i zmuszę cię do tego tak czy inaczej.
    Dobrze ze ty udostępniłes skoro ja nie mogłam.


    -Verrsace
    Www.theeternalexile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I powiedziałam ze wtedy wyjdzie najgorzej.
      -.-

      Usuń
  2. O matko :D Już myślałam, że nigdy nie wrócisz, a tu takie miłe zaskoczenie :D
    Po pierwsze - Mason <3 To była jedna z fajniejszych postaci na WP :D Ah, aż się przypominają te czasy, kiedy cały dzień oglądało się Disney Channel xD W sumie to chyba nie takie dziwne, że Derek szuka Masona, w końcu kiedyś sam mieszkał w NY, z tego co pamiętam, soooł :) *Faith tego nie wie, Arawisia wie, nie było tematu* No i ta fałszywa radość Faith, miałam tą scenę centralnie przed oczami <3 Ogólnie bardzo podoba mi się, jak kreujesz jej postać. Bardzo realistycznie opisujesz jej zachowanie, tworzysz dialogi, po prostu wyobrażenie sobie tego przychodzi mi bez najmniejszej trudności :)
    A na koniec oczywiście STYDIAAA! <3 Człowieku, U make my day! <3 Na prawdę, to było taaak przeurocze <3
    Podsumowując - rozdział niesamowity, ciągle miałam uśmiech na twarzy, a nawet zdarzyło mi się na głos zaśmiać :D Proszę, nie zostawiaj nas znowu na tak długo :3 Życzę duuużo weny i pozdrawiam ;D

    ~ Arawis z keep-ya-far.blogspot.com
    Wpadnij do mnie, jak będziesz miał czas i ochotę ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za miły komentarz.
    Jeśli chodzi o rozdział to zajął mi bardzo długo. Postanowiłem, ze dam Stydię, ale mam zły plan, który wszystko skrzyżuje i skomplikuje. Mam nadzieję, ze kolejny rozdzial pojdzie mi na pewno szybciej. Swietny pomysl byl z Masonem i się udało. Myslę, ze będę miał więcej pomysłow i będę umiał je dobrze umieścić, ale nie narzekam. Jestem gorzej niż amatorem, ale chciałem tylko przedstawić moją opowieść, a nie sądzilem ze was aż tam uszczęśliwię:)

    Jak będę miał więcej czasu, a najlepiej wolne to skoczę na twojego bloga, ponieważ nauka, nauka, nauka, oglądam premierę odcinków seriali, czytam Niezgodną i Więźnia Labiryntu + rozdziały innych blogów:(

    ~ J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę cudowny rozdział! Nie jestem jakoś zbytnio wylewna,ale postaram się złożyć komentarz w logiczną całość. Sposób pisania jest naprawdę świetny! Czyta się płynnie i szybko. Na pierwszy rzut oka widać,że starasz się by wszystko pasowało do siebie jak najlepiej. Maison! Super,że się pojawił. Biorę się za czytanie kolejnego. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieźle, nie sądziłąm, że mi się o spodoba, ale naprawdę dobrze Ci idzie. Parę rzeczy było trochę skomplikowane, ale zaczynasz klarownie. Czemu tak krótko ?! :O
    xo
    pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaintrygowało mnie, naprawdę mi się podoba <3 Będę czytać, obiecuję.
    Przy okazji: Jeżeli lubisz serial Teen Wolf, tych samych wspaniałych bohaterów, ale w trochę innej odsłonie, serdecznie zapraszam-
    http://one-moment-one-desire.blogspot.com/
    + Sterek, bo kto ich nie kocha ;3
    pozdrawiam,
    Cathy

    OdpowiedzUsuń
  7. O rajuśku Jas dodal rozdział ! Ty żyjesz :D
    Najlepszy jejku i kocham Lydię ach <33 Zacznę dzięki tobie tw oglądać :)
    Piosenka Love will remeber mnie zaczarowała ta magia...:)
    Możesz mi powiedzieć jak tam z blogiem Co serce pokocha...?
    Pzdr ;3

    OdpowiedzUsuń
  8. Masakra, miałam zostawić komentarz już dawno, a wyszło jak wyszło.
    Wyłapałam kilka błędów.
    Co do fabuły.
    Miłość od pierwszego wejrzenia, może być ciekawie, a do tego były chłopak. Mam nadzieję, że namąci jej w głowie (wiem, jestem wredna).
    Pilna uczennica z tej Faith, zastanawiają mnie te jej omdlenia, pierwsze skojarzenie to takie, że winny temu jest jej były, który właśnie jest w mieście.
    Jedyną rzeczą która mi tutaj nie pasuje, to fakt, że Scott tak chętnie powitał Stilsa, wg mnie powinien traktować go z dystansem i nieufnością, przecież go nie zna i nie wie czy Stils podał prawdziwy powód sprowadzenia się do miasta.
    Wiem, dużo tu krytyki, ale to tylko tak wygląda. Rozdział naprawdę mi się podoba, cieszę się, że go dodałeś i czekam na następny, a co do zmuszania do pisania to mimo, że podoba mi się twoje opowiadanie, to uważam, że nie powinieneś pisać na siłę. Sama po sobie wiem jak to wygląda gdy robisz tak przez dłuższy czas, zero przyjemności, wchodząc na bloggera robi się nie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny rozdział. Przeczytałam z ciekawości i nie żałuję. Interesująco wprowadzasz do sytuacji i przedstawiasz wydarzenia.
    Pisz dalej.

    Weny.


    N.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jasper pisz coś!!!!!!! ;D o hej nela (odwala mnie )

    OdpowiedzUsuń
  11. # 3. rozdział już za niedługo !

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam do siebie, na nieco inne opowiadanie odnośnie Teen Wolf

    Nagła zmiana w Puli Śmierci, nie mogła zwiastować niczego dobrego. Ktoś nowy pojawił się w mieście, a jego intencje wobec nadprzyrodzonej strony Beacon Hills mogą być nie do końca szczere. Jednak za sprawą Dobroczyńcy, z łowcy, stała się zwierzyną, której życie wisiało na włosku, nie tylko ze względu na wysoką nagrodę, za jej głowę. Jednak powrót po latach do tego pozornie zwyczajnego miasteczka, mógł się okazać jedynym rozwiązaniem, ciążącej na niej klątwy.

    http://sun-moon-true.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam do mnie: http://leonivioletta.blogspot.com
    Pozdrawiam Nataly :-) :*

    OdpowiedzUsuń